Tym razem z innej beczki: psiejsko - czarodzejsko.
Siedzę w domu, rozłożyło mnie jakieś choróbsko grypopodobne. Nad pracą skupić się nie mogą. Wrappek też "wywijać" się nie da, bo cienki drut i się skończył i czekam na nową dostawę ... Tak więc siedzę sobie ... i "grzebię" w internecie, czytam, komentuję ... itp.
Stwierdziłam, że może w takim razie pokażę Wam mojego asystenta, raczej asystentkę, która nie opuszcza mnie nawet na chwilę - nasza domowa maskotka Daisy (właściwie nazywa się Daisy Princess Caramell Melange - brzmi dumnie). Daisy jest 9-miesięczną sunią owczarka szetlandzkiego. Jest z nami już (i tylko) 7 miesięcy. Przybyła do naszego domu w lutym ... i skradła nasze serca. Jest kochana, wesoła, bystra i śliczna. Uwielbi biegać, bawić się, wykonywać zadania ...i kocha nas nade wszystko (bezinteresownie i całym swoim małym serduszkiem). A jak się cieszy kiedy ktoś wraca do domu ... tego się nie da opisać. To najlepszy przyjaciel jakiego mogliśmy sobie wymarzyć ...
